Shi: A ten rozdział to dosć długi bedzie.
Nobi-chan: Tak samo jak tytuł!
Uzu: I tak na dodatek to mamy polskie znaki oprócz "s z kreseczką"
Shi: Rozdział dedyowany Rembie- Rikusho (mamy nadziee, ze napisane jest dobrze...)
/Naruto/
Znow poczułem czucie. Ehh... Taniec mysli to jedna z wyczerpujacych technik. No cóż, takie życie. Sasuke upadł na trawe, ale zaraz sie podniusł. Tak jak przypuszczałem. Ach... Uchiha i ta ich głupia wytrzymałosć. Dobrze, że ten kretyn to przeżył, bo Itachi by mnie zamordował.
- Całkiem, całkiem. Jescze żyjesz, brawo. - zacząłem klaskac. Nadal miałem zamkniete oczy. Wiedziałem, ze go to irytuje. Usmiechnąłem sie w duchu. W ciagu tych pięciu lat tak wiele się wydarzyło. Codzienne treningi i nauka do późna. Może to i dziwne. W Akademii nigdy nawet nie zaglądałem do ksiażek, ale gdy podróżowałe wiedza byla mi niezbędna. Nie mogłem sprawic by ktos nas rozpoznał, by znaleźli nas AMBU, co to to nie! Byłem za nich odpowiedzialny, nadal jestem.
Wyciagnłem swoją katane. Klony znikneły przez wpływ genjutsu. Uchiha powoli wstał. Jego oczy byly przesłonięte mgiełką, jak u dziecka, które dopiero co wstało. Mimo to, jego spojrzenie było skupione. Zaatakowałem uprzednio aktywujac technikę skanowania. Sasuke szybko odpierał ciosy i atakował. Sam zaczął zwiekszac tepo. Nie stresowałem się. Walczyłem już z wieloma ludźmi i wielu też zabiłem. Wrociłem do Konoha-gakure z wielu powodów, a jednym z nich była pomoc Sasuke. Nie moge pozwolic by sie zatracił. To jest jak nałóg i cie pogrąża i wieżcie mi, wiem co mówię. Pragniemy zemsty na tych, których nienawidzimy. Nienawidzimy ich, bo kiedys wyżądzili nam ból, a ból to stach.
Itachi sprawł, że twoje serce czuje tępy ból, którego nie potrafisz zrozumiec. Sasuke, wiem, że jesli ci nie pomogę to pogrążysz sie w tej ciemnosci na zawsze i nigdy z niej nie wyjdziesz. Dla pewnej
czesci nie nie ma już odwrotu, ale ty nadal możesz "wrócić" i żyć jak kiedys.
/Sasuke/
Cos mnie wciagnęło. Zobaczyłem szary swiat o czerwonym niebie, ale trwało to tylko sekunde. Zaraz potem znów poczułem, że "jestem wsród żywych". Czułem się tak jakby moje ciało ważyło 10 razy wiecej. Wstałem na chwiejnych nogach i popatrzyłem na Naruto.
~Kurwa! Ten młotek nadal ma zamknięte oczy. Swietnie! Znowu sie denerwuje. Wdech i wydech. Wdech i wydech.~
Zaczał klaskać, zaraz po tym jak powiedział, że ledwo żyje. Trzeba przyznać, że potrafi prowokować. Gdy mnie zaatakował, ponownie poczułem to dziwne uczucie, jakby ktos mnie złapał w macki, sieć.
Zacząłem atakować, ale tym razem spokojniej. Jednakże ten tylko odpierał moje ciosy kataną.
- Za bardzo sie stresujesz, Uchiha. - stwierdził z usmiechem.
- Mylisz sie, jestem całkowicie spokojny.
~Nie do końca to prawda, ale cóż...~
Miałem już gotowy plan, dosć ryzykowny, ale na to już nic nieporadze.
Podbiegłem do niego i zaatakowałem w jego brzuch. Pochylił się trochę do przodu by nie stracić równowagi gdy będzie unikać ciosu.
Usmiechnąłem się. Ten cios był tylko przykrywką. Zaatakowałem teraz twarz.
Znów się odchylił, a jego twarz była zwrócona w stronę nieba.
Teraz nogi. Nie ma mowy by złapał równowagę.
/Naruto/
Brzuch, a potem twarz, nieźle, nieźle. Dobrze myslisz, Uchiha, ale to ci nic nie da. Skanowanie nie było techniką, która zastępowała oczy, ale pozwalała wyczuwać przeciwnika całym ciałem i niwelowała martwy punkt u doswiadczonych urzytkowników, a ja za takiego się uwarzam, w końcu ćwiczyłem ją już dwa lata. Można by żec, że była lepsza od oczu, ale mimo to... Gdy aktywowało się technikę czuło się trochę jak pająk, który czuje jak muchy wpadaja w jego sieć.
Nagle wyczułem, że podetnie mi nogi.
~Fuck!~zaklnąłem w myslach~Nie ma mowy bym tego uniknął.~
Przywalił mi w nogi. Ból sprawił, że jak na złosć otworzyłem oczy, cofając technikę skanowania. Cóż, taka cena. Ręce automatycznie poszły do tyłu, wbiłem miecz w ziemie, a ciężar ciała przeniosłem na ręce. które trzymały katanę, następnie znówu przeniosłem się na nogi, robiąc cos jakby gwiazdę.
Stanąłem już spokojnie i usmiechnąłem się w jego stronę.
- Nieźle, udało ci się.
/Sasuke/
Walnąłem go, ale nie upadł na ziemię tak jak myslałem, tylko zrobił jakies dziwne cos i stanął trzy metry odemnie.
- Nieźle, udało ci się. - usłyszałem.
~No nareszcie, no! Choć z drugiej strony i tak go nie powaliłem~
- Nie doceniłem cię. - przyznał, po czym podniósł rękę do góry i powiedział - poddaje się.
Stanąłem jak wryty.
~Poddajesz się, PODDAJESZ SIĘ? Odpierdoliło ci?~ Zamiast tego wydusiłem tylko ciche "Co?"
/Naruto/
- Ale jak to? - usłyszałem ciche szepty tej jakże zacnej społecznosci szkolnej. Iruka przez chwile trochę się zaciął, ale po chwili nabazgrał cos na swojej kartce. Gdy tylko to zobaczyłem, powiedziałem.
- No wiecie, nie ma przyjemosci w walce, jesli przeciwnika można załatwić tak... - mówiąc to podszedłem i kilkoma ruchami prewróciłem Sasuke na ziemię na brzuch. Przygwoździłem go dodatkowo kolanem, by nie wstał i wykręciłem rękę.
Po chwili ciszy zszedłem z niego i podszedłem w stronę Hinaty. Sasuke w tym czasie usiadł na ziemi. Nagle usłyszelismy krzyk, huk i łamanie gałęzi.
- Hej, no! Zdradzasz naszą kryjówkę, Uzu!
Na ziemi siedziała moja siostra i usmiechała się jak gdyby nigdy nic.
/Uzu/
- Yo, Bro! - przywitałam się i usmiechnęłam niewinnie.
Ale w głowie...
~
ŁAAAAAA!!!! ZABIJE MNIE!!! JESTEM MARTWA~
...miałam kompletny chaos.
/2h wczesniej/
- Kurama-onii-chan?
- Ta, Uzu? - usłyszałam głos demona
- Jaką teraz lekcję będzie miał Naruto-onii-chan? - spytałam
- A, bo ja wiem? - odparł jak gdyby nigdy nic.
- Kurama-chan, nie mów, żę nie wiesz. - powiedziała Ake - przeciesz ty i Naru-chan macie kontrakt cielesny dzięki pieczęci pięciu żywiołów tak jak ja i Uzu-chan. Wiem, że możesz się tego dowiedzieć.
- Eee...
- Nie rób miny: nie-wiem-o-co-ci-chodzi. Nie rób ze mnie idioty. To ja jestem ta inteligentna.
- Ale Ake!
- Żadne takie, Kurama-chan. Poza tym gdyby nie Naru-chan to nie miałbys teraz problemu i nie oprowadzałbys nas po wiosce.
- W sumie racja! - powiedział z usmiechem.
Zamknął oczy i skupił mysli.
- Sparing Shinobi przed Akademią.
- No to co, ruszamy? - spytałam z usmiechem.
- Tak! - powiedziały w tym samym czasie dwa demony. Z usmiechem na ustach pobieglismy spowrotem do budynku szkoły.
Usłyszelismy jakies rozmowy. Rozpoznałam też głos brata.
- Już zaczęli, he... jak my się teraz ukryjemy. - zaczęła marudzic Ake. Może i była inteligentna, ale marudnosć miała na poziomie setnym.
- Ake nie marudź. Widzisz tamto drzewo? - spytał Kurama.
- No i?
- Ta, to ty jestes ta inteligentna, huh?
- Że chcesz się tam ukryc? Głupis? Własnie dlatego ja jestem ta mądrzejsza.
- Nie wiesz, że najciemniej pod latarnią.
- Najciemniej? Jest sirodek dnia!
~No naprawdę. Kilkusetletnie demony, a kłucą się jak dzieci.~ pomyslałam
- Ake-onee-chan, Kurama-onii-chan ma rację.
- Serio?(ful of sarkazm)
- No wes, przeciesz chciałas zobaczyć jak walczy Naruto-onii-chan.
- Dobra, włazimy na to drzewo. Ale jak zniszczy mi sie kimono to bedziesz martwy Kurama.
- To już nie "Kurama-chan"?
- Nie.
Siedźelism na drzewie (Uzu: Oczywiscie wczesniej wyciszylismy nasze chakry i Kurama-onii-chan zrobił bariere, żeby Naruto-onii-chan nas nie znalazł.) przyglądalismy się pierwszej walce. Hinata z Hyuuga i Otoha od Mirā. Hyuuga z Bakyuganem i Mirā ze zdolnosciami Genjutsu. Ostatnio Ake mówiła mi o klanach Konoha-gakure. Na początku nie wiedziałam po co mam się uczyć takich głupot, ale teraz widzę, że to przynosi efekty. Już wiem po co braciszek sie tyle tego uczył podczas pobytu w Kawa-gakure(wioska ukrytej rzeki w kraju rzeki). "Jesli chcesz przewidzieć ruchy wroga, musisz go poznać" jak to zwykł mawiać Naruto-onii-chan. Zauwarzyłam jak dziewczyna wpada w genjutsu i nie może sie wydostac. Wiedziona instynktem popatrzyłam na braciszka. Zauwarzyłam, że jego wzrok był lekko zamglony.
- Kurama-onii-chan, czyżby Naru-onii-chan...
- Tak Uzu, chce jej pomóc.
- Może nasz mały Naru-chan sie ZA-KO-CHAŁ! - Ake i jej dobry humor. Ona się nigdy nie zmieni. - Hej może zrobimy mały zakład. Tylko Kurama-chan, żadnego oszukiwania.
- Ale co ja? Ake jaka ty nie ufna.
- Zrozumiesz jak ci powiem. Więc będziemy obstawiać co zrobi Naru-chan, ile walk wygra i tak dalej, okey?
- I nie chcesz żebym wchodził do jego umysłu i to sprawdzał.
- Dokładnie, Kurama-chan, jakis ty domyslny, może jednak nie jestes taki głupi jak myslałam.
Kurama tylko prychnął. A kiedys razem prawie nie rozwalili tej wioski. Przy takiej wspołpracy nic dziwnego, że im się nie udało. Choć z drugiej strony, kiedys było inaczej. Byli jednym bytem - dziewięcioogoniastym lisem. Dopiero mój ojcic ich podzielił, by zapieczętować ich wemnie i w braciszku. Podzielił Kyuubiego na chakre yin i yang, a potem w nas zapieczętował, ale wróćmy do rzeczywistosci i zakładu, który wymysliła Ake. Kiedy przychodziły kolej na walki braciszka obstawialismy co zrobi. Kurama wygrywał najczęsciej. Ake uparcie twierdziła, że oszukuje. Jak dla mnie to Kurama po prostu zbyt dobrze zna braciszka i to on z nim trenuje, więc to nic dziwnego, ale Ake to Ake, więc jak się uprze to nie ma zmiłój.
Teraz bedzie walczyć z Sasuke Uchiha. Ostatnim, a przynajmniej w Konoha-gakure, członkiem swojego klanu. Z tego co wiem jeden z nauczycieli mojego brata, gdy ten był na swojej 5-letniej ucieczce, nazywał się Uchiha.
- A wiecie co, ja myslę, że Naruto-onii-chan się podda.
- ON? - zdziwili sie oboje.
- No tak, on.
- Z kąd takie przypuszczenia. - spytał braciszek Kurama
- Kobieca intuicja, mój drogi, cos czego ty nie posiadasz. A nasza Uzu-chan staje się powoli kobietą. JAKIE TO UROCZE!!! - stwierdziła moja siostra. No naprawdę, czasami przypominała matkę, która zbyt zachwyca się swoimi dziećmi.
Po chwili usłyszelismy: Poddaje się.
Demony popatrzyły na mnie w szoku, bo raczej się nie spodziewały takiego ciągu wydażeń, a ja tylko wrzasnęłam z radosci i podskoczyłam. Nagle zrozumałam, że wszyscy już wiedzą, że na drzewie ktos jest (Uzu: Chyba nie nadaje się na ninja). Przerażona tym faktem nie skupiłam się i zamiast znowu usiąsć na gałęzi zeslizgnęłam sie z niej i spadłam z drzewa. Wychodząc z tarczy Kuramy, która zmajstrował by Naruto nas nie zauwarzył. Kurama był jedyną osobą, której Nauto nie potrafił wykrywać.
Wszyscy ucziowie Akademi jak na komęde popatrzyli w moją stronę.
- Hej, no! Zdradzasz naszą kryjówke, Uzu! - usłyszałam szept Kuramy
- Yo, Bro. - wyjąkałam widząc wsiekłe spojrzenie braciszka.
- Żadne "yo"(Uzu: Oj tam, oj tam, ja się tak zawsze witam.). - powiedział, a mi się wydawało, że dookoła niego formuje się czysta wsiekłosć... oh, nie chodzi o demoniczną moc. Kurama nie przejmje nad nim władzy od pięciu lat. Z tego co wiem, zrobił to tylko raz(bez jego zgody), gdy pierwszy raz sie poznali. To co teraz czułam było jego własną energią przesyconą żądzą mordu.
~No jaki okrótny. Żeby zabić własną siostrę.~
~Swiat jest okrótny~ usłyszałam w moich myslach.
~No tak, znowu czyta mi w myslach skubaniec jeden.~
~A i owszem siostrzyczko.~
- Uzu-chan. - krzyknęła Ake. - Naru-chan zaraz zacznie nas gonić. San, Ni, Ichi uciekajmy! Cała nasza trójka zaczęła biec szybo po dachach domów, a za nami Naruto emanujący czystą wsiekłoscią.
/Sasuke/
- Zwiał z zajęć? - spytał ktos nagle.
- Żartujesz? Po co? Poza tym jest tu najlepszy.
- Własnie, jest silniejszy od Sasuke i zna się chyba na wszystkim...
Nadal stałem, czy raczej siedziałem, tam gdzie wczesniej. Natłok wszystkich mysli uderzył teraz we mnie ze zdwojoną siłą i nie przejmowałem się biadoleniem reszty uczniów Akademii. To co widziałem w jego głowie. Drugi Naruto i ta żądza mordu.
~Naruto jestes całkiem inny niż wszyscy myslą...~
/Hinata/
- Hmy, Naruto-kun, chyba to ty w tej rodzinie jestes jej głową. - powiedziałam do siebie próbujac powstrzymać smiech.
- Wracaj tu Uzumaki. - krzyknął za nim Iruka. Cała czwórka zrobiła w tył zwrot(nie uciekli jeszcze tak daleko) i spytała:
- Co?
Wszyscy łącznie ze mną wybuchnęli smiechem, a nasz szanowny sensei robił inę w stylu karpia. Kiedys w Konoha-gakure był tylko jeden Uzumaki, teraz jest czterech.
Widzać, że Umino nic nie ma do powiedzenia Naruto popędził za uciekającą trójką.
/Kurama/
- Jak was dorwę to tego nie przeżyjecie.
- Taa, nogi nam z dupy powyrywasz, Naru-chan! - stwierdziła moja druga połówka ze swiętym spokojem. Ake jest częscia yin dziewięcioogoniastego, a ja częscia yang. Ona Kyuubi no Yoko, ja Kyuubi no Kitsune. Dobralismy się, a nasi jinchuuriki, nawet lepiej.
- Wracać mi tu - krzyknał blondyn.
- Ale, Naruto-onii-chan, przeciesz sam powiedziałes, że tego nie przeżyjemy, a my...
- ...chcemy jeszcze nacieszyć się życiem, Naru-chan.
Bieglismy dalej, nagle ni stąd ni zowąd za nami zza drzewa wyskoczył mały chłopak o brązowych włosach i wpadł na scigającego nas Naruto.
/Naruto/
Wygłupy mojej siostry i tych rudych pokrak nie znają granic.
Nagle przedemną pojawił się jakis dzieciak. Nie zdążyłem zachamować razem z nim poleciałem na ziemię, a te bezczele zwiały.
- WROGI NINJA! UWAŻAJ, BO NIE WIESZ Z KIM DANE BYŁO CI SIĘ SPOTKAĆ. JESTEM KONOHAMARU SARUTOBI I KIEDYS ZOSTANĘ HOKAGE!!!
Hokage? Kiedys to było moje mażenie... dobra, po czesci nadal jest.
- WALCZ ZE MNĄ TU I TERAZ. POTRAKTÓJ TO JAKO WYZWANIE PRZYSZŁEGO HOKAGE!!!
Uwaga!
Blog ten to tylko zbyt zuży stres twórczego Otaku. To dziwne stworzenie by nie zabijać ludzi zabija lasy równikowe kupując tone zeszytów, by pisać opowiadania tu publikowane przez jej nieco dziwną osobowość...
8 zasad bloga
8 zasad blogaShi: 1) My zawsze mamy racje.Nobi-chan: 2) Jeśli racji nie mamy wróć do punktu 1Rini: 3) Lubimy cztać komętarzeUzu: 4) Spam? A, co tam, spamujcie ile wlezie!Anne: 5) Łapkujcie, Subskrybujcie, Lajkujcie...N.: 6) Keep calm and eat ramenSan: 7) Bez wulgaryzmów, proszeKuro: 8) Jak ci się nie podoba to nie mów np.: Jesteś głupa. Serio, nikogo to nie rusza...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Świetna notka:) Wciągneła mnie ta historia i bardzo mnie się podoba. Pisz dalej bo to jest naprawde świetne opo.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i weny życze!