Uwaga!

Blog ten to tylko zbyt zuży stres twórczego Otaku. To dziwne stworzenie by nie zabijać ludzi zabija lasy równikowe kupując tone zeszytów, by pisać opowiadania tu publikowane przez jej nieco dziwną osobowość...

8 zasad bloga

8 zasad bloga

Shi: 1) My zawsze mamy racje.
Nobi-chan: 2) Jeśli racji nie mamy wróć do punktu 1
Rini: 3) Lubimy cztać komętarze
Uzu: 4) Spam? A, co tam, spamujcie ile wlezie!
Anne: 5) Łapkujcie, Subskrybujcie, Lajkujcie...
N.: 6) Keep calm and eat ramen
San: 7) Bez wulgaryzmów, prosze
Kuro: 8) Jak ci się nie podoba to nie mów np.: Jesteś głupa. Serio, nikogo to nie rusza...

środa, 15 sierpnia 2012

V Błękitna Lilia - Czy cos dla ciebie znacze.

Shi: Wchodzimy dziś na nasz blog...
Nobi-chan: ...patrzymy...
Rini: ...a tu...
Uzu: ...dokladnie i aż...
Anne: ... 2,500...
Sanini: ...odwiedzin!
Mrs. N.: Stokrotne dzięki faskawcy
Kuroshi: A teraz ^////^
Wszystkie: ROZDZIAŁ!

/Rini/

 - Rin, Yukio, proszę wróćcie z nami do Gehenny! Naucze was jak tam żyć, jak posługiwać się płomieniem. Ja już się nauczyłam tego. Nawet nie wyobrażacie sobie jaka Gehenna jest piękna!
 - Rini, ja...
 - Nii-san! Nie rób tego!
Czułam jak zalewa mnie krew.
 - Niby dlaczego miałby cię posłuchać... braciszku? - spytałam.
Yukio wzdrygnął się delikatnie gdy usłyszał ostatnie słowo.
 - Nie nazywaj mnie tak. - powiedział.
 - Przestań, Yukio. - powiedział spokojnie Rin
 - Ale...
 - Mimo wszystko jest naszą siostrą. Mamy tą samą matkę i tego samego ojca. Nie możemy nic poradzic na to, kim jesteśmy. Na to, że jesteśmy dziećmi szatana.
 - Rin, czy to znaczy, że...
 - Nie. - powiedził. A ja poczułam łzy, które zbieały mi się w oczach. - Zostaje w Assiah. Nie chce iść i nie pójde. Jeśli kochasz swojego ojca to go chroć przedemną. On już nie jest dla mnie tym kim powinien.
Nastała chwila ciszy.
 - Czy ty wiesz? - spytałam. - Czy ty wiesz ile poświęciłam by się tu dostać? By was znaleźć? CZY COŚ DLA CIEBIE ZNACZE! - krzyknęłam, a mój płomień powiększył się i stał się bardzo gorący od wściekłości, która mnie opanowała...
/Rin/
W jej oczach pojawił się chaos. Złość sprawiła, że jej płomień przejął nad nią kontrolę. Jej ogon zamachał po czym skoczyła na mnie. Jej paznokcie stały się ostre jak noże i z łatwością by mnie przecieły. Otworzyłem miecz. Mój ogień zaślnił w ciemnościach nocy. Zatrzymalem Rini wierzchnią stroną miecza zanim nie żuciła mi się do gardła. Z jej gardła wyszedł straszny ryk. Odepchnąłem ją od siebie. Poczółem dziwne ukłucie czując jak płomień zaczyna przejmować nademną kontrole.
~Kuso! Trzeba się pośpieszyć...~ pomyślałem.
Rini ponowiła atak. Złapałem ją i uderzyłem w głowe tak by straciła przytomność. Płomienie zniknęły z jej ciała. Po chwili moje zrobiły to samo gdy tylko Kurikara znalazła się w pochwie. Wziąłem moją siostrzyczke na ręce i oddałem Amaimonowi.
 - Zajmij się ją. - to była bardziej prośba niż rozkaz.
 - Dobrze.
Po jego słowach za nim pojawiła się brama do Gehenny. Demon skierowął się do środka. Nagle w bramie pojawił się mężczyzna o białych włosach i błękitnych oczach. Popatrzyl na mnie i na Yukio smutnym wzrokiem poczym razem z Amaiomonem, Rini i samą bramą zniknął.
Zamknąłem oczy. Moje ciąło ogarnęła senność. Poczułem jak upadam na ziemię.

/Amaimon/

Gdy miałem przejść przez brame w niej, jakby witając nas pojawił się ojciec. Po chwili brama się za nami zamknęła.
 - Witaj Amaimonie. - przywitał się białowłosy
 - Witaj Kōtei no Gehenna (cesarz Gehenny) - odpowiedziałem
 - Nie bądz taki oficjalny. - powiedział Szatan
 - Ale tylko Ao mogą... - zacząłem, ale mi przerwał.
 - To stare zasady starych cesarzy. - niebieskookiego powoli zaczęło denerwować moje zachowanie.
 - Wiem, mimo wszystko nie chce się narażać Ao no Honō (błękitny płomień) - odparłem
 - Sokka. - westchnął. Najwyraźniej stwierdził, że drążenie tego tematu jest bezsensowne.
 - Zaniose Ao no Yuri-hime do jej komnat.
 - Dobrze. Wróć później do Ashiny i daj to Mephisto. - powiedział białowłosy. Podając mi koperte.
 - Co to? - spytałem
 - List. - powiedział i uśmiechnął się łobuzersko. No tak oto-sama zebrało się na żarty

/Bon/

 - Patrzcie, budzi się! - usłyszałem krzyk Renzo.
 - Bon choć! Rin się obudził! - tym razem Shiemi.
Czułem jak moje nogi stają się ciężkie. Wcześniej myślałem, że jak tylko się obudzi to odrazu do niego pobiegne i się na niego wydre, a teraz...
...pustka.
Podobnie chyba czuł się Konekomaru. Co z Renzo? Nie rozumiem go. Wszyscy trzej jesteśmy z rodzin, które straciły swoich bliskich w błękitną noc. Zacisnąłem pięści. Jak mam mu wybacyć.
Niewiedziałem ile tak siedziałem. Nagle poczułem czyjąś dłoń na swoim ramieniu.
 - Hej - usłyszałem JEGO głos - Trzymasz się? - spytał, a ja zastygłem. - Przepraszam. Mimo wszystko, choć nieświadomie, dobrowadziłem do wielu złych rzeczy w twoim życiu. - westchnął. Wydawało mi się, że się uśmiechnął, ale nie byłem pewny, bo nadal nie potrafiłem się do niego odwrócić.
Poczułem, że dotyk na moim ramieniu znika.
/Rin/
Obudziłem się. Zobaczyłem nad sobą różową czupryne Renzo(właściwie to tylko w anime jest różowa. Na okładce tomu 6 widać, że jest ruda). Chyba coś krzyknął. Po chwili usłyszałem też głos Shiemi. Nie kontaktowałem jeszcze, więc nie byłem w stanie zrozumieć tego co mówią.
Po chwili zamazany obraz wyostrzyl się, a i słuch wrócił do normy. Oprócz Renzo i Shiemi siedziała tu też Izumo i moj braciszek.
 - Rin! - krzyknęła Shiemi. Chyba chciała coś jeszcze powiedzieć, ale głos uwiązł jej w gardle.
 - Chyba czas na wyjaśnienie wszystkiego, huh? - wątpie aby mój brat już to zrobił.
Wstałem i podeszłem do drzwi. Właśnie się zorientowałem, że znajdowałem się w szpitalnej części Akademy True Cross. Ciągle byłem w tych samych ciuchach, a za oknem bylo ciemno, więc mineło zapewne najwyżej pare godzin odkąd straciłem przytomność. W sali obok na pożłkniałej kanapie siedział Bon, w końcie na fotelu kulil się Konekomaru.
 - Nie przejmój się nimi. - szepnął mi różowowłosy. - Przejdzie im.
Podeszłem do Bona, który najwyraźniej ie kontaktował i polożyłem mu rękę na ramieniu i powiedziałem:
 - Hej Trzymasz się? Przepraszam. Mimo wszystko, choć nieświadomie, dobrowadziłem do wielu złych rzeczy w twoim życiu. - westchnąłem i zdjąłem ręke z jego ramienia. Usiadlem na drugim z foteli, który stał po drugiej stronie pokoju. W sali byli już wszyscy: Shiemi, Bon, Izumo, Renzo, Konekomaru i Yukio, który po chwili oparł się o stół obok mnie.
 - Jak wiecie... - zacząłem. - Urodziliśmy się, ja, Yukio i... - ostatnie ledwo pszesło mi przez gardło - Rini, 27 grudnia 1995. W błękitną noc. ej nocy, jak każdy z was zapewne wie, urodziły się nowe dzieci Szatana. Tego to dnia bóg Gehenny zaatakował niewinnych ludzi szukając sobie ciała by móc spokojnie zająć się swoją wybranką i nowonarodzonymi dziećmi. Tymi dziećmi byliśmy my. Jestem Rin Okumura i jestem synem Szatana boga Gehenny i ludzkiej kobiety. Mam brata i siostre. Ja i ona odziedziczyliśmy moc naszego ojca - błękitny plomień. Jedynie Yukio go nie posiada. Jedyne co chciałem teraz zrobić to przeprosić was.

/Rini/

 - Rin! Yukio! - krzyknęłam gdy obudziłam się z koszmaru. Rozejżałam się byłam w moim pokoju. W moim domu. W Gehennie.
 - NIEEEEEEEEEEEEEEE! - z mojego gardła wydarł się ryk bólu. Nagle brama otwożyla się a do sirodka wszedł ojciec.
 - Rini? - spytał.
 - Wstałam z mojego posłania i żuciłam mu się na szyję (Rini: na szyję, NIE do gardła.) - Oto-sama!
 - Już cichutko moja mała hime (ksieżniczka) Jestem przy tobie.
 - Nie udało mi się! NIE UDAŁO MI SIĘ SPRAWIĆ BY WRÓCILI RAZEM ZE MNĄ! DLACZEGO! - ojciec obioł mnie ramieniem i pozwolil mi się wypłakać.

P.S.: Rini: mój pokój znajduje się w ogrodzie do którego prowadzi brama. Oto on (w nocy):

Śliczny, nie?
A to oto-san i hahue + moi bracia

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze
Pisanie komów nie jest trudne
A moje jaźni nie będą marudne
Nawet gdy nie wisz co pisać i głowa cię boli
To mnie chyba każdy twój kom zadowoli^^
ShiNobi-chan (18.09.12 18:07)