Uwaga!

Blog ten to tylko zbyt zuży stres twórczego Otaku. To dziwne stworzenie by nie zabijać ludzi zabija lasy równikowe kupując tone zeszytów, by pisać opowiadania tu publikowane przez jej nieco dziwną osobowość...

8 zasad bloga

8 zasad bloga

Shi: 1) My zawsze mamy racje.
Nobi-chan: 2) Jeśli racji nie mamy wróć do punktu 1
Rini: 3) Lubimy cztać komętarze
Uzu: 4) Spam? A, co tam, spamujcie ile wlezie!
Anne: 5) Łapkujcie, Subskrybujcie, Lajkujcie...
N.: 6) Keep calm and eat ramen
San: 7) Bez wulgaryzmów, prosze
Kuro: 8) Jak ci się nie podoba to nie mów np.: Jesteś głupa. Serio, nikogo to nie rusza...

sobota, 1 września 2012

XVII Płącz Demona - Bolesna przeszłość

Shi: No i nowa notka 1 września tak jak zapowiadałyśmy.
Nobi-chan: Skoro zaczął się ro(c)k szkony to notki mogą pojawiać się żadziej.
Uzu: Tymbardziej, że jesteśmy w 3 gimnazjum.
Anne: A teraz fanfary i...
Rini: Notka!!!

XVII Płacz Demona - Bolesna przeszłość

/Sasori/

- Doton: Ishi te no jutsu (Sztuka ziemi: kamienna ręka no jutsu - ninjutsu) z ziemi wysuneła się wielka kamienna ręka, która pochwyciła Tobiego.
- Tetsu ejji! - powiedziała, a z tęki wysunęły się, żelazne ostrza celujące w chłopaka.
- To koniec Nii-chan. - powiedziała i drgneła czując ostrze katany na szyi.
- Tak to koniec, przegrałaś
Klon w kamiennej dłoni zniknął, a ninjutsu zniknęło.
Tobi zdjął katane z szyi siostry i podał jej rękę by mogła wstać. Dziewczyna wstała i zdjęła maske.
- To była wspaniała walka Nii-chan. - powiedziała cicho. Po chwili milczenia odezwała się do Paina - Kto teraz?
- Teraz Kisame lub Deidara. Możesz wybrać.
Dziewczyna już miała coś powiedzieć, gdy nagle Tobi stojący za nią osunął się na kolana. Włożył rękę bez rękawiczki pod maske i wyją ją spowrotem. Cała dłoń była pokryta szkarłatną cieczą.
- Chikuso. - usłyszeliśmy syk zamaskowanego.
~Nie wiedziałem, że "good boy" zna takie słowa. Choć z drugiej strony on wcale nie jest taki jakby mógłby się wydawać.~ pomyślałem. Walka przed chwilą dała mi sporo do myślenia.
Chłopak po chwili osunął się na ziemie.
- Nii-chan, co ci się stało, NII-CHAN! - krzyczała kruczowłosa. - NIECH KTOŚ MI POMOŻE. NII-CHAN! - z jej oka zaczęły spływać łzy.
Wstałem i podszedłem do niej. Od odejścia Orochimaru jestem tu jedynym lekarzem.
- Co mu jest? - spytałem.
- Nie wiem. Gdybym wiedziała nie prosiła bym o pomoc. - powidział przez łzy. - Prosze, uratujcie go. On jest moją jedynął rodziną. Poza nim nie mam już nikogo.
- Trzeba go przenieść do mojego laboratorium. - mówiąc to zrobiłem mase nitek z czakry i uniosłem go w powietrze jak marionetke. Razem z Nobi wybiegliśmy z sali treningowej.
Zatrzymaliśmy się przed drzwiami do laboratorium.
- Zostań tu. - rozkazałem
- Nie ma mowy. - powiedziała. - musze być pewna, że nie ściągniesz mu maski.
- Możesz być o to spokojna.
- Posłuchaj Akasune, jeśli będe mieć jakiekolwiek podejrzenia to urzyje na tobie jutsu prawdy, a to bolesne, a następne usune ci pamięć, a to owiele bardziej boli. Zrozumiałeś. - jej oko rzucało gromami.
Przełknąłem ślinke.
- Hai. - szepnąłem.

/Kisame/

Jak wszyscy byłem ciekawy co takiego stało się Tobiemu. Gdy tylko Akasuna i czarnowłosa znikneli za drzwiami, nastała długa i pełna napięcia cisza. Po jakiś 15 minutach mój partner, Itachi, wstał i udął się do wyjścia. Jak wszyscy udałem się odrazu do laboratorium Sasoriego. Akasuna trzymał tam swoje trucizny, a wcześniej urzędował tam Orochimaru. Czerwonowłosy miał jeszcze jakąś pracownie dla tych swoich lalek, ale nie wiem na ten temat zbyt wiele. Właściwie, jak się teraz nad tym zastanawiam zrozumiałem, że członkowie Akatsuki nic nawzajem o sobie nie wiedzą. Najwyżej jakieś ogólniki.
Gdy znaleźliśmy się pod salą zauwarzyłem kruczowłosą. Siedziała na krześle pod laboratorium i jak dziecko z rodziny patogolicznej kuliła się jakby miała w ten sposób ochronić organy wewnętrzne, aż oprawca się nie znudzi. Płakała.
Poczułem smutek i straszny ból. Wiem, że niektórzy uznali by mnie za morderce bez uczuć, ale mimo wszystko jestem człowiekiem, prawda? No dobra nie jestem czlowiekiem, ale... niewarzne...
Ukjąkłem przy niej i spytałem:
- Co ci jest?
- Baka... - szepnęła. - Jestem Baka. Założe się, że to przez moją technikę Nii-chan cierpi. Dlaczego jestem taka głupia.
- Nie płacz. - powiedziałem.
- JAK MAM NIE PŁAKAĆ!!! - krzyknęła, a całe Akatsuki zwrócił na nią uwagę. - NII-CHAN... MÓJ NII-CHAN... TO JEDYNA RODZINA... JAKĄ MAM... Mój Nii-chan... - mówiła coraz ciszej, ale nadal płakała.
- Opowiedz nam o Tobim. - zaproponował Sasori, który właśnie wyszedł zza drzwi.
- Co z Tobi-onii-chan?
- Wszystko dobrze. Teraz odpowiedz na moje pytanie.
- Co chcesz wiedzieć o Tobim-onii-chan? - spytała.
- Wszystko. - odparł Akasuna.
- Macie 10 pytań. Każdy po jednym, Sasori 2, za uratowanie Tobi-onii-chan. Zastanówcie się dobrze. - powiedziawszy to wyszła z korytarza i poszła do pokoju.

/Nagato/

Powoli zacząłem się irytować. Postanowiłem porozmawiać z pozostałymi. Akatsuki miało opanować świat, ale by to osiągnąć potrzebwaliśmy jedności, a nie kłótni.
- Za pół godziny w moim gabinecie. Tylko wy. - powiedziałem.
Po pięciu minutach pod drzwiami byli już wszyscy.
~No niesamowite. Zazwyczaj spóźnają się, a teraz? Hmm...~
- Chciałeś z nami porozmawiać Liderze. - zaczął Akasuna.
- Chciałem z wami porozmawiać o naszym zamaskowanym rodzeństwie. Jeśli chcecie wiedzieć, to sam wiem o nich dość niewiele.
- Może zacznijmy od tego, skąd Tobi pojawił się w Akatsuki. - zaproponował Sasori.
- Właśnie. Spróbujmy wszystko pokolei poukładać to może coś zrozumiemy. - przyznał mu racje Deidara, a to się rzadko zdarza.
- Tobi został tu przysłany przez swojego mistrza - Madare Uchihe. - powiedziałem, a reszta otworzyła szeroko oczy.
- Tobi był uczniem Madary Uchihy! - krzyknął zdziwiony Kisame.
- Tak, a co masz problemy ze słuchem? - spytał Kakuzu.
- Madara w jakiś sposób zdobył pierścień Orochimaru i przekazał go swoiemu pierwszemu uczniowi... - zacząłem, ale mi przerwano.
- Tobi nie mógł być uczniem Madary. - powiedział dotąd milczący Itachi. Wszyscy spojrzeliśmy na niego zdziwieni.
- Dlaczego tak twierdzisz? - spytałem.
- Dlatego, że byłem uczniem Madary i powiedział mi kiedyś, że szkoli tylko Uchihów. Poza tym nigdy nie mówił nic, że ma jescze jakiegoś ucznia.
- A kto powiedział, że Tobi nie jest Uchiha? - odezwała się Konan.
~Moja wspaniała niebieskowłosa... Zresztą nieważne...~
- Tobi? Uchiha?
- Nie padło ci na mózg, Konan? (Pain: Tu się wkurzyłem.)
- Ten dzieciak? Ten szczyl?
- Przecież on nie ma 5 klepki. Jak mógłby być Uchiha?
Zaczeli się przekszykiwać.
- Głupi jesteście. - odezwał się czerwonowłosy lalkarz. - Macie złą pamięć? Nie pamiętacie walki zaledwie sprzed godziny? Tobi jest silny, a to, że nie pokazywał swoich umiejętności to nic nie znaczy. Poza tym, za każdym razem gdy byliśmy na niego źli i chceiliśmy coś mu zrobić (Sasori zatruć, Deidara wysadzić, Kisame przeciąć mieczem, Itachi spalić przez Ametarasu, Zetsu zjeść, Hidan zmienić w ofiare dla Jashina, a Kakuzu sprzedać jako niewolnika) to za każdym razem udawało mu się przeźyć. A wy nigdy jak debile się nad tym nie zastanawialiście. - powiedział zimno. Akasuna Sasori synonim wyrażenia: człowiek bez uczuć.
~Ja i inni to przynajmniej się wściekamy, nie?~
- Sasori ma racje. To, że Tobi zachowuje się jak idiota i nie pokazuje swoich umiejętności nic nie znaczy. - przyzanłem racje lalkażowi.
- Co teraz? - odezwał się Hidan.
- Nie wiem. - przyznałem

/Tobi/

Ciemność mnie owinęła. Zamknąłem oczy. Powróciły wspomnienia, bolesne wspomnienia.

***

- Ale o czym ty mówisz Mamo?! - krzyknąłem przerażony.
- Ty i twoja siostra musicie uciekać. - odpowiedziała mi kobieta o kródkich czarnych włosach i prostej grzywce zakrywającej czoło.
- Ale dlaczego i dokąd?
- Ja i tata mamy problemy. Tamtego dnia... tamtego dnia też poczułeś to szalęństwo prawda?
- Chodzi ci o "to"? - spytałem
- Chyba tak. To coś omamia tate, a i ja niedługo strace kontrole. Twoja siostra chyba nie została omamiona, a ty jak widać nie jesteś zarażony, a tylko poczułeś szaleństwo. Więc prosze uciekajcie.
- Ale gdzie?
- Nie gdzie, a kiedy, kochanie. Musicie uciec w przyszłość. Twój tatuarz to urządzenie do przemieszczania się między wymiarami. Ty i twoja siostra macie ucieć dzisiaj do przyszłości. Przesuńcie się w czasie o dokładnie 60 lat. Tam,czy raczej wtedy, spróbujcie udawać, kogoś innego.
- Mamo?
- Tak kochanie?
- Kocham cię mamo.
- Ja ciebie też kochanie, a teraz uciekaj.
- Zabieraj siostre, puki Tata czegoś nie zrobi twojej siostrze. Szaleństwo przejmuje nad nim kontrole.
- Hai!
- Chroń swoją siostrę, synku. Chroń moją córkę.

***

- Nii-chan! Co ty robisz?
- Musimy uciekać!
- Dlaczego?
- Dlatego! - powiedziałem i pokazałem na ojca, który szedł z naszą stronę z obnarzoną kataną. Obok niego stała matka, a w jej oczach coś się iskrzyło.
- Co robisz oto-san! - spytała Nee-chan osłaniając mnie. Brunet uderzył moją siostrzyczkę pięścią w twarz. Sześciolatka upadła w moje ramiona, a ja natychmiastowo aktywowałem skrzydła czasu i przestrzeni.
- Mamo, Tato, spotkamy się później. Za 60 lat. - powiedziałem i razem z siostrą zniknąłem w bordowo-granatowym dymie ze srebrnymi punkcikami.

***

- Spóźniłeś się, Obito! - krzyknął Kakashi.
- Przepraszam, ale po drodze spotkałem staruszkę i... - zacząłęm.
- To nie jest wytłumaczenie. - warknął szarowłosy.
- Przecież przeprosiłem. - jęknąłem.
- Obito! Kakashi ma racje! - powiedziała dziewczyna o brązowych kródkich włosach z fioletowymi tatuarzami na policzkach.
Rin - dziewczyna, którą pokochałem, a która nigdy nie zwróciła na mnie uwagi.
Byliśmy tu już 7 lat. Siostrzyczka dołączyła do AMBU mając zaledwie 9 lat.
~Mogę być z ciebie dumny Nee-chan.~ pomyślałem.
Ja skończyłem Akademii jak każdy inny. Razem z Rin, Kakashim i Minato-san.
~Małolaty~ przemknęło mi przez myśl. Uśmiechnąłem się delikatnie na tyle by tego niezauwarzyli.
~Nazywam się Obito Uchiha i mam 73 lata, a wyglądam na 13. Heh... Zabawne... Mój mistrz jest odemnie młodszy o 55 lat. (Minato ma 18 lat gdy zostaje jouninem, a przynajmniej my tak wymyśliłyśmy.)~

***

~Mam dać mu coś w prezeńcie za zdanie na jounina? Chciało by się.~ powiedziałem w myslach, ale na zewnątrz uśmiechałem się do Rin. Wiem, że wcale nie jestem silny. Moja siostra już jako dziewczynka miała wielki potecjał, a ja by zrobić zwykłą kule ognia musiałem się na trudzić. Hahue(mamusia, mama) mówiła, że urzycie skrzydeł może mnie osłabić na czas bliżej nieokreślony, ale w życiu bym nie pomyślał, ż może to trwć ponad 8 lat!
Posłałem pozostałym spojrzenie, które mówiło, że kiedyś ich zabje.
Wzdrygneli się.
~Ha, zawsze tak jest. Warto bylo się nauczyć spojrzenia Oto-san ^o^!~
- Kapuje. - powiedziałem.

***

- Będe cię chronić Nee-chan.
- Ty? - spytała z kpiną.
- Tak. - odparłem.
- Jesteś słaby, słabszy odemnie i innych z naszego rocznika. Gdyby nasi rodzice nie byli takimi zwierzętami i byli z nami to pewnie by się ciebie wyżekili. Jak ty niby chcesz MNIE chronić?
- Dziękuje, że we mnie wierzysz. - powiedziałem smutno i wyszedlem z domu. Musiałem się przygotować do jutrzejszej misji. W końcu mamy wojne.

***

 - ...od tamtego dnia Kakashi nie wspominał o swoim ojcu. - zakończył mój sensei. - spróbój go troche zrozumieć.
Wiedziałem o jego ojcu już od dawna, ale co miałem zrobić. Powinien się cieszyć z tego jaki był jego ojciec. Ja i moja kochana Nee-chan już ich nie mieliśmy, a racej mieliśmy, ale teraz byli tylko kukłami, a za ich sznurki poci...
~Nie... Brr~ wzdrygnąłem się odpędzając myśli.
~Oto-san, Hahue, obiecałem, że was uwolnie, a ty, Kakashi... już ja ci wybije z głowy te twoje "zasady".~

***

- Nie martw się to nie będzie bezurzyteczne opciążenie. Dziś daje ci mój Sharingan. A i jeszcze jedno. Nie popełniaj błędu swojego ojca. Bla mnie, nie ważne co powiedzą ludzie z wioski jesteś 100% shinobi. Wieże w to całym sercem, więc weź go, prosze. Rin urzyj medijutsu i dokonaj przeszczepu. Nie patrz tak na mnie Kakashi. Spotkamy się jeszcze. - powiedziałem z uśmiechem. - Wiesz, żałuje tylko jednego, że nie przeprosiłem mojej siostry. Wiecie, przed tą misją pokłuciłem się z nią i to ostro. Jak wrócicie do Konoha-gakure to znajdzcie ją i powiedzcie, że ją kocham. - powiedziałem i poczułem ból w oku.
- Dzięki Rin. - powiedziałem i zrozumiałem, że moje oko zostało już wyjęte.
- Obito, przyżekam, że... - zaczął.
 - Nic mi nie objecaj. Nie umrę. A jeśli to zostane w twoim nowym oku i zobacze przyszłość.
 - Obito, precież...
 - Mówiłem ci: nie umrę. Mam coś jeszcze do zrobienia, ale skoro moje życie wisi na włosku, a nie dałem ci tego "prezentu" to to nim będzie.
 - Obito, ja... mogę tą obietnicę zamiast ciebie...
~Jąkający się Kakashi. Zabawne.~
 - Nie. - powiedziałem stanowczo. - to jest coś czego ty nie pojmiesz. To klątwa, którą w sobie noszę od 9 lat.
~A raczej od prawie 70~ pomyślałem
Choć nie mam już oka to wiedziałem, że patrzą na mnie zszokowani.
 - Nie patrzcie tak na mnie. To nie był przypadek, że tamtego dnia ja i Nee-chan, pojawiliśmy się w Konoha-gakure 9 lat temu. Nieważne... Lepiej teraz uciekajcie.
 - Nie Obito, poczekamy tu na sensei i...- zaczęła Rin.
 - Powiedzialem, że macie iść. - powiedziałem tonem jakiego urzywał oto-san.
Kakashi jak i Rin natychmiast wstali.
~Ha! Kami-sama, dziękuje ci za miny i zachowania oto-san!~
 - Dbaj o Rin, Kakashi i pamiętaj, że będe żył w tym oku. - powiedziałem i poczułem ciemność, która zaczęła mnie ogarniać.

***

Znów ciemność.

1 komentarz:

  1. Wspaniałe ... ZAJEBISTE !!! Kurde , nie wyczymyam czytam jeszcze raz ... Hihi , znowu widziałem błędki ale tylko ortograficzny ;> Np . krudko :D powinno być krótko . Pozatym , jak piszesz na brudno na kartce czy na kompie na programie który nie sprawdza błędów to wrzuć to na blogspota ale nie wstawiaj , najpierw popraw podkreślone błędy .. to na pewno pomoże .
    Pozdrawiam , Nao

    OdpowiedzUsuń

Komentarze
Pisanie komów nie jest trudne
A moje jaźni nie będą marudne
Nawet gdy nie wisz co pisać i głowa cię boli
To mnie chyba każdy twój kom zadowoli^^
ShiNobi-chan (18.09.12 18:07)