Uwaga!

Blog ten to tylko zbyt zuży stres twórczego Otaku. To dziwne stworzenie by nie zabijać ludzi zabija lasy równikowe kupując tone zeszytów, by pisać opowiadania tu publikowane przez jej nieco dziwną osobowość...

8 zasad bloga

8 zasad bloga

Shi: 1) My zawsze mamy racje.
Nobi-chan: 2) Jeśli racji nie mamy wróć do punktu 1
Rini: 3) Lubimy cztać komętarze
Uzu: 4) Spam? A, co tam, spamujcie ile wlezie!
Anne: 5) Łapkujcie, Subskrybujcie, Lajkujcie...
N.: 6) Keep calm and eat ramen
San: 7) Bez wulgaryzmów, prosze
Kuro: 8) Jak ci się nie podoba to nie mów np.: Jesteś głupa. Serio, nikogo to nie rusza...

niedziela, 23 grudnia 2012

XXV Płacz Demona - Źle się z tym czuję...

Nobiś: Gomenne! Ja przepraszam... ;_____;
Shi: Ale to przecież nie nasza wina =.="
Rini: No, ale wiesz, żadnego powiadomienia, ani nic...
Uzu: No nieważna, czytajcie.
Ann: A na końcu świąteczny bonus :D

/Kurama/

Hizashi swoim wyglądem sprawiał makabryczne wrażenie. Poczułem dreszcz na plecach. Spojrzałem na pozostałych i zrozumiałem, że jeśli czegoś nie zrobię to Hizashi naprawdę ich zabije.
 - Ruszcie się! - krzyknąłem. - Trzeba mu pomóc, bo zabiję nas i samego siebie!
Stanąłem na czterech łapach i pozwoliłem aby moja moc opatuliła mnie jak kokon (chodzi o to co Naruto się czasami zmienia jak go Kyu przejmie). Moja skóra spaliła się odsłaniając czerwone mięśnie chronione przed zakażeniami przez pomarańczową chakrę. Z tyłu wyrosły dodatkowe kości.
 - Hizashi, opanuj się! - krzyknąłem jeszcze wierząc, że Okami się opanuje.
Wzrok szarego jakby uspokoił się. Po chwili odezwał się, ale jego głos był przepełniony jadem, złośliwością i zimnem.
 - Och... Kurama, ja jestem spokojny, w przeciwieństwie do ciebie - spojrzał złośliwie na mnie i na moją formę.
Spojrzałem na pozostałych. Bałem się, że dalej będą stać jak słupy soli. Pomyliłem się jednak. Cała ósemka stała już w formach pół-bojowych tak samo jak ja.
 - Hizashi, odłóż miecz, bo będziemy musieli użyć siły, a dobrze wiesz, że z nami wszystkimi nie wygrasz.
 - Baka Aniki... - szepnął, ale wszyscy usłyszeliśmy go i pogardę, która jak jadowita trucizna przechodziła przez jego usta. - Myślisz, że za każdym razem gdy znikałem ci z pola widzenia to siedziałem w ukryciu? Błąd. Jesteście głupcami i... - nie zdążył dokończyć, bo Shiukaku rzucił się na niego. Okami z gracją sparował coś tanuki i spojrzał na nas z satysfakcją.
 - ...prawdziwymi kretynami, skoro przez te 600 lat mnie nie doceniliście - dokończył z wrednym uśmiechem.
Po tych słowach cała ósemka skoczyła mu do gardła. Jednak ja nie mogłem się ruszyć. Patrzyłem jak Okami bez większego problemu paruje kolejne ruchy biju.
 W pewnym momencie wszyscy od niego odskoczyli. Szary wykorzystał ten moment i podbiegł do mnie po czym z niezwykłą siłą kopnął mnie. Moje ciało doleciało, aż do sufitu jaskini zamazując w tym miejscu trochę obraz fioletowego nieba. Poczułem jak z moich ust wypływa krew, a ja spadam gdzieś w środek lasu.

Ocknąłem się dopiero po dobrych kilku godzinach. Nade mną pochylała się ósemka.
 - Obudziłeś się - szepnęła wyraźnie szczęśliwa Isobu.
Spojrzałem po nich nie bardzo wiedząc o co im chodzi. Po chwili dotarło do mnie co się stało.
 - Gdzie Hizashi? Co z nim? Co się stało? - z moich ust wyleciało mnóstwo pytań.
Rodzeństwo od razu posmutniało.
 - Nie udało nam się. Hizashi nas pokonał, a potem... zabił... tatę i... - Kokuō cicho płakał przytulając się do Sona.
 - Spokojnie Kokuō. To moja wina, że... Hizashi... w każdym razie ja to załatwię. Sam - upezedziłem od razu ich pytanie.
 - Nie możesz!
 - To moja wina. Za mało czasu mu poświęcałem. Myślałem, że nie zauważy, ale jak każdy z nas bałem się tego, że nie ma chakry. Najwyraźniej jednak ta blokada jest zdejmowana w przypadku silnych emocji. Żadne z nas nie ma pojęcia jak to działa, więc to ja to załatwię. Znam go najlepiej z nas, a ja... zostawiłem go... Źle... źle się z tym czuję...
Zapadła cisza. Nikt nie chciał się ruszyć. Siedzieliśmy tak, a głowę każdego z nas wypełniała masa myśli. Wieczne słońce powoli zaczęło blednąć by w naszym świecie zapadł zmrok.
 - Uważaj na siebie - szepnęła Chōmei.
Spojrzałem na nią. Zwykle poważna i dumna teraz skulona jak dziecko. Z jej oczu leciały łzy.
Poczułem jak na materiale mojej szaty zakleszczają się czyjeś dłonie.
 - Nie możesz! - łkała Saiken - NIE MOŻESZ! KURAMA-ONII-SAN!!!
 - Gyūki! Kokuō! - chłopaki złapali dziewczyny i odciągnęli ode mnie.
Wstałem i powoli oddaliłem się w stronę pałacu.

 - HI~!ZA~!SHI~! - krzyknąłem stojąc przed pałacem.
Na jednym z balkonów stanął Ookami. Jego szare włosy i śniada skóra były pokryte szkarłatną cieczą. Stalowe oczy patrzyły na mnie z obrzydzeniem i niechęcią. Nadal miał na sobie swoje ubrania. Najwyraźniej całkiem niedawno zabił następnych żołnierzy.
 - Czego chcesz Kurama? - spytał. Jego doniosły lecz spokojny głos sprawił, że zawrzało we mnie.
 - Ty...
 - Tak, ja. - zakpił z wrednym uśmiechem.
 - ...dzieciaku... jak śmiesz? Jak śmiałeś zabić naszego ojca? Jak mogłeś zranić swoje rodzeństwo? Powiedz mi, Hizashi, jak?
 - Tak jak wy śmialiście uważać mnie za gorszego od siebie. Baliście się, że mój brak mocy to odmiana choroby, która zaatakowała nasz kraj 1000 lat temu. Trzymaliście się daleko, by się "nie zarazić". To ja powinienem cię spytać, jak mogłeś? Jak wszyscy mogliście? - przez cały ten czas w jego oczach nie dojrzałem czegokolwiek. Stal nadal pozostawała niewzruszona.
Poczułem, że ledwo już utrzymuje moją maskę.
 - To nie zmienia faktu, że zabiłeś naszych rodziców.
 - Naszych rodziców? Nie... twojego ojca i twojej macochy. Cesarz nawet nie zauważył, że wszystkie "jego dzieci" to bękarty.
 - Ty... zabiłeś... Kotei, bo nie był twoim ojcem? Czyżby nic dla ciebie nie znaczył?
 - Nic.
 - Co? - myślałem, że ruszę jego sumienie, ale...
 - Nic nie ma dla mnie znaczenia. Zabije demony, elfy, łaki, sylfy, nawet ludzi i demonian jeśli zajdzie potrzeba. To oni mają się mi podporządkować , a nie ja im.
Nie wytrzymałem...

Wielki dziewięcioogoniasty lis stanął przed pałacem. Swoją ogromną łapą wycelował w stronę Ookami. Szarowłosy wystawił przed siebie rękę, z której nagle wystrzelił snop szarego światła. Ciało potwora poszybowało, aż do bramy do świata ludzi. Patrzyłem na to oczyma bestii.  Teoretycznie potwór był moją częścią, ale z drugiej strony nie mogłem nim kierować. Hizashi ruszył na mnie z ogromną prędkością. Jego ciało otoczył szaro-czerwony dym, po chwili zniknął jednak przedemną nie stał już Hizashi, a gigantyczny dziecięcioogoniasty wilk.
 - Hizashi? - z ciała bestii wydobył się głos Ciężko było mi mówić w tej formie. Ciężko było wykonać jakikolwiek ruch.
 - Teraz zginiesz Kurama - szepnął po czym natarł na mnie. Brama pękła. Poczułem jak słonice razi me oczy. W świecie demonów nie było tak jasno jak tu. Rozejrzałem się. Jeżeliśmy na piasku. W oddali na zobaczyłem kilka wysp i jakieś wioski. To był świat, który od zawsze chciałem zobaczyć...
 - Kochasz tych ludzi? - usłyszałem głos Hizashiego. - W takim razie zabije ich wszystkich - powiedział ze strasznym uśmiechem i skoczył w stronę najbliższej wyspy. Pognał po wodzie i już po chwili usłyszałem rozdzierające krzyki mieszkańców powierzchni.
 - Nie... - szepnąłem - NIE!!! - krzyknąłem wstając i pobiegłem (po wodzie, pamiętajmy, że wejście do świata demonów znajduje się na wyspie na środku oceanu) w tą samą stronę co mój brat. Przyszpiliłem go do skały i uderzyłem mocno w twarz tak, że pojawiła się głęboka rana...

Walka trwała długo. Nie liczyłem miesięcy, dni czy godzin. Wiem jednak, że przyczyniłem się do zniszczenia tego świata. Wiem, że ludzie nigdy mi tego nie wybaczą, ale co miałem robić. Hizashi by zrobił coś gorszego, szczególnie, że jest w takim stanie. Dołączyli też do mnie też pozostała ósemka i razem próbowaliśmy go pokonać... jednak bezskutecznie...

 - Kim jesteś? - spytałem mężczyznę o rudych rożczochranych włoszach i fioletowych oczach.
 - Nazywam się Hakkō Shimasu(dosłownie Wola Ognia) znany tu jako Rikudo Senin.
 - Rikudo... Senin? Mężczyzna, który podróżował po naszym świecie i zrozumiał naturę chakry?
 - Tak, to ja... i wiem też ja pomóc waszemu bratu.
 - Proszę cie Hakkō Shimasu-sama, ocal naszego brata...

Spojrzałem na Shimasu-sama, który po tym dziwnym jutsu nagle się postarzał. pojrzałem na Hizashiego, który nagle znów zmienił się w człowieka. Jego złote oczy zasłonięte były mgiełką. Zobaczyłem jak jego cialo opada bezwładnie na ziemię i tylko natychmiastowa reakcja Isobu uchroniła go od upadku.
Spojrzałem na Rikudo.
 - Tak jak mówiłem, ocaliłem go, ale... wszedłem w jego umysł... Wasz brat nie był zły - to wy zrobiliście z niego potwora, dlatego... nie macie wstępu do waszego świata.
 - Co?! - krzyknęliśmy.
 - Zamknąłem już bramę. Wasz brat też zaraz się tam znajdzie, ale wy musicie zostać tu i odkupić swoje grzechy...

Siedziałem pod bramą do Świata Demonów. Nie wiedziałem co mam robić... Bo co ja mogłem? Byłem tylko demonem, który skrzywdził własnych bliskich... W lesie przed bramą w ciągu setek lat powstała wioska. Zamieszkiwali ją niejacy Uzumaki. Historia o pojedynku moim i Hizashiego stała się legendą...
 - Kim jesteś? - spojrzałem w stronę głosu. Stała tam mała czerwonowłosa dziewczynka o zielonych oczach.
 - Jestem demonem - odparłem jej licząc, że słysząc to i widząc moje uszy i ogon ucieknie.
 - W takim razie miło mi, jestem Ake...


Nobiś: Trochę małe ale ujdzie. Musicie sobie jakoś powiększyć, bo komiks jest zajebisty :D

1 komentarz:

  1. Ekhm, ekhm.. Nie linczuj mnie za to ^^! Mianowicie... Nominuję cię do Nagrody Liebster Award :). Po wszelkie info zapraszam na: http://naruto-oitsuku-yume.blogspot.com/ do zakładki 'Liebster Award'.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń

Komentarze
Pisanie komów nie jest trudne
A moje jaźni nie będą marudne
Nawet gdy nie wisz co pisać i głowa cię boli
To mnie chyba każdy twój kom zadowoli^^
ShiNobi-chan (18.09.12 18:07)